wtorek, 8 października 2013

Love me two times, baby.

Czy to ptak? Czy to samolot? Czy to F-16?
Nie! To kolejny nudny blog, który błyśnie jak zespół R.

Chciałabym was serdecznie powitać w skromnych progach mojego internetowego domku. Czujcie się jak u siebie, niczego mi proszę nie przestawiać, nie skakać przez okno, przestać krzyczeć i nie zbliżać się do lodówki. Usiądźcie wygodnie, bez skrępowania. Kawa, herbata, płaszcz?
Zacznijmy może spotkanie naszej sekty od faktu pod wpływem jakiej czarnej idei założyłam ten blog. Otóż nie spodziewam się po nim w żadnym wypadku jakiegoś wyniesienia na wyższe szczeble drabiny blogerek. Pod żadnym pozorem. Traktuję go raczej jako taki swój mały "adventure blog". Jestem kompletnie świadoma, iż aby osiągnąć jakiś sukces trzeba mieć wyznaczony cel i sens, a ja nie posiadam ani tego, ani tego. Blog ma wielkie ambicje nauczenia mnie systematyczności i innych tego typu pierdół, dzięki którym, kiedyś, któryś z moich x blogów osiągnie swój mały sukces, a nóż widelec patelnia, wszystko się może zdarzyć.
Sam pomysł założenia bloga przyszedł do mojej głowy dość spontanicznie, lecz musiałam się uporać z problemem nowoczesnego świata, mianowicie "o czym ja w ogóle mogę pisać?". Doszłam do wniosku, że zrobię to, co potrafię najlepiej - będę pisać o rzeczach wyrwanych z kontekstu. Więc blog jest kompletnie randomowy. Z góry mogę zapowiedzieć, że pojawią się tu rysunki, moje nieudane eksperymenty kuchenne, przemyślenia, krytyka, odkrycia i jakieś własne refleksje.
Teraz może coś o mnie. Nazywam się Aleksandra, czasem nazywana przez własną mamę "Dawidem", "Maćkiem", "Sławkiem" lub każdym innym mężczyzną z mojej rodziny. Ewentualnie przejmuję imię psa. Ach, ta mama, taka rozkojarzona. Za "pseudonim artystyczny" (ale artystka, ajeny) przyjęłam Holy Luciferia, lub jak kto woli Ojciec Dyrektor Imperator Luci. Do wieku rzadko kiedy się przyznaję, bo po prostu go nie lubię. Przyjmijmy więc, że jestem popularnie nazywaną forever seventeen. Mieszkam w małej wiosce gdzieś w Antarktyce Polski (tak, mówię tu o War-Maz). W sumie trudno określić czym się interesuję. Rysuję, fantastykuję, czytuję, muzykuję, gruję (miało wyjść gram), słuchuję i ogląduję. Poza tym zawsze lubiłam wgłębiać się w kulturoznawstwo, w szczególności Skandynawii i Azji. Uwielbiam słodycze, komiksy i kreskówki, małe leniwce i kotki, hektolitrami pijam zieloną herbatę, w kółko śpię, a jak nikogo nie ma w domu to bardzo głośno śpiewam Stayin' Alive i Daddy Cool. Czasem najdzie mnie ochota na założenie stroju składającego się z czegoś innego niż za duży sweter, niechlujny kok na głowie i nie pasująca torebka. Bywam nieśmiała, ale jestem jak śniadaniowe torebki Jana Niezbędnego- jeśli już raz się otworzę, to nigdy nie zamknę. Słucham głównie metalu i jego podgatunków. Zaczynając od Doom'a, przechodząc przez Stoner, kończąc na Heavy. Poza tym uwielbiam stare disco z 60's, 70's, 80's, rock n' roll, muzykę klasyczną i Old But Gold. Często mówię do siebie po angielsku i zaczepiam koty na ulicy. Jestem rodzinnym rodzynkiem otoczonym przez dwóch cudownych braci i przez nich mam traumę, kiedy śpiewa mi się sto lat.
Myślę, że tyle mogę o sobie powiedzieć najogólniej. Nienawidzę postów wprowadzających całym swoim sercem, ale jak trzeba, to trzeba.

Hope you enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz