czwartek, 21 listopada 2013

Człowiek człowiekowi człowiekiem



A zombie zombie zombie. Zombie dziś jestem sama.
Witam was ponownie paróweczki. Mam trochę newsów ze świata (nie)żywych.
Zacznijmy od faktu, że przepraszam za moje lenistwo, ale akurat gdyby nie ono, to nie byłabym sobą.
Powolnie, ale jakoś wzięłam się za rysowanie. Tym razem inspiruje mnie Grimes. Nie przywykłam wspominać o tym, że słucham jakiejś "elektrycznej" muzyki, ale akurat owe panienki nieopisanie wpadły mi w ucho. Muzyka idealna na jesienne wieczory przy świecach i z ołówkiem.
Jutro już piątek, gdyby ktoś nie miał kalendarza. Jak to głoszą prawdy z stron dla mniejszości umysłowych "piątek, piąteczek, piątunio!". Był mi potrzebny w końcu. Jak ja się szybko męczę. W stu procentach w poprzednim wcieleniu byłam kotem. Albo leniwcem.
Teraz co nieco o moich odkryciach i zajawkach. Straszne rzeczy się dzieją. Pod złym wpływem czarnej magii, Illuminati, Masoneri, Reptilianów i Macochy królewny Śnieżki opętały mnie złe moce.Jak to mówił filozof internetu Dakub Jebski "na higienę traci się od 40 do 60 lat życia". Ja niestety zaczęłam praktykować czynności, które mogłabym spokojnie kręcić i zostać znanym na cały świat youtuberem, ale powstrzymałam się, żeby wam nie było smutno. 
Zaczynając od faktu, że zaczęłam odżywiać się bardziej zdrowo, niż dotychczas.Spokojnie, przestańcie panikować, zejdź z parapetu, weź kilka głębszych oddechów. Przecież to logiczne, że nie zrezygnuję w życiu moim całym z czekolady, czy Pizzy. Określiłam sobie kilka zasad, które staram się przestrzegać. Jak każda kobieta mam kompleks wiecznych 200 kg, czyli kobieta nigdy nie powie "Pieprzyć dietę! Jestem szczupła jak szprycha!". Staram się jeść o określonych porach, unikam śmieciowego jedzenia i przechodząc koło działów z bio jedzeniem już nie tylko parskam ironicznym śmiechem naśmiewania się z głupich dewiacji jedzeniowych, ale płaczę, śmiejąc się histerycznie i wybieram sobie zdrowe ciastka i mleko sojowe. Słodka nostalgia. Trza być twardym nie miętkim.

Odkryte przeze mnie ciasteczka zbożowe z owocami leśnymi, czyli coś, co mogę jeść i jeść i jeść i jeść.
Ale to nie wszystko. Zaczęłam również robić to, czego zawsze bałam się robić, co uważałam za marnowanie czasu, klątwę i omijałam szerokim łukiem.Mówię tu o bawieniu się w masła do ciała, kremy, maseczki i inne pierdoły, które jak się okazało naprawdę przynoszą ukojenie dla ciała, duszy i mojej rodziny. Ku mojemu zdziwieniu (oczywiście nie myślcie, że leżę w wannie i odpływam sobie w chillingu. Nie, nie. Relaksuję się przy graniu w KOTOR z gównem glinką na twarzy) czuję się lepiej. To trochę jak praktykowanie rytuałów, tylko prostsze i z ogólnodostępnymi produktami.
Jak widać na zdjęciu poniżej - masło shea. Moja ostatnia zdobycz. Czego to teraz ludzie nie wymyślą. Wchodzisz sobie do sklepu, kupujesz pudełeczko z owym masłem za niecałe 4 ZETA, a potem przychodzisz sobie co jakiś czas i prosisz o nowy wkład, za niecałe 3 ZETA. Oczywiście ja jestem zachłanna i wzięłam sobie to duże pudełko, ale to w niczym nie przeszkadza. Masło naprawdę pachnie jak ogród Allaha i pedalskie zarodniki szczęścia, wystarczy mała ilość i utrzymuje swój zapach dłuuuugo długo. Można stosować nawet jako perfumy, pewnie nie trzeba nawet się myć.

Masło Shea greckie. W sumie już się uzależniłam, to zły znak.

A to moje urocze gówno coś nazywane glinką.
A wyżej mamy pięknie wyglądającą substancję, która do waszych umysłów na pewno przywiodła myśl o łąkach, błękitnym niebie i Lazurowym Wybrzeżu. Otóż jest to glinka, którą dostaje się w wersji małych odłamków, które wyglądają jak ziemia z doniczki i miałam ogromne wahania, czy to na pewno jest do użytku na skórę. Mój mistrz w kwestii urody powiedział mi jednak, że to na pewno mnie nie zabije, nie odpadnie mi twarz, wystarczy to rozrobić z wodą i nałożyć na twarz czując pod palcami wspaniałą konsystencję błota z piaskownicy. Ach, wspomnienia. W sumie po tejże "glince" naprawdę miałam ładniejszą skórę. Gładką, uroczą i miękką, że aż chciało się ją ciumkać, macać i całować. Ową glinkę trzyma się na twarzy 15-20 min aż zaschnie. Następnie spłukuje się ją tylko wodą.
W końcu czuję się jak prawdziwa kobietka. Teraz tylko czekać aż polubię zakupy poza Empikiem i Ikeą. Ale pozostawmy już część urody, bo jeszcze będziecie zazdrośni o moje super spa. Hehe. Przejdźmy do rzeczy bardziej praktycznych i ciekawych, czyli co tam u mnie z kulturką. 
Na razie czytam Memoirs of a Geisha (Po angielsku czyta, anglik od siedmiu boleści). Książka zapowiada się ciekawie, nie ma nic lepszego, niż nagie 9-letnie Japonki, biczowanie, dotykanie po piersiach i kimona. Potem moim dużym planem jest już Star Wars. Zacznę od Drogi Zagłady, tak, jak polecił mi mój Mistrz, potem będę kupować następne części, lub żebrać u rodziny, żeby zamiast czekolady kupili mi książkę.
A jak już jesteśmy przy książkach, to i o TV coś powiem. Nigdy telewizji jakoś specjalnie nie oglądałam. Ostatnio doszłam do wniosku, że oglądam trzy programy na zmianę.
Z kamerą u Kardashianów - po prostu lubię patrzeć jak bogatsi ludzie sobie żyją i mają swoje bogate problemy. Bogatość.Kamilu, czy kupiłeś mi nowe czerwone Porsche? - Nie Marleno, było tylko czarne. -Jak mogłeś, nie kocham Cię, nie będzie pasowało mi do butów od JC.
FashionTV - Od niedawna. Kompletnie nie interesuję się modą, ale wciąga mnie to, jak modelki chodzą po wybiegu i jak wirują im sukienki i ich twarze bez wyrazu buchają bezuczuciowym wzrokiem niczym Bella ze Zmierzchu. A nóż widelec człowiek natknie się na Care Delevingne, pouśmiecha się chwilę i wróci do rzeczywistości.
Starożytni kosmici - To akurat oglądałam od dawna. Zwykłe zainteresowanie życiem pozaziemskim. Bo przecież nie możemy być jedyni w całej galaktyce.
Po co człowiekowi telewizja, jak mamy internet. W telewizji nie puszczają Gwiezdnych Wojen i Władcy Pierścieni tak często jak puszczają teledyski Miley Cyrus jeżdżącej na wielkiej kuli. Gdzie dąży świat.
Nie oglądajcie telewizji. Idźcie do świata, bądźcie społeczni, kochajcie ludzi, darzcie ich miłością, doceniajcie wszystko wokoło, a jak nie, to załóżcie bloga.

Przedstawiłam wam parę moich nowych odkryć, idei i zdobyczy. Subskrybujcie, łapki w górę, komentujcie, hehe. Przepraszam, nie mam śmiesznych żartów.

See you!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz